Friday, March 3, 2017

Reims 2016



Wyjazd do Francji odbył się w grudniu, niestety już ubiegłego roku. Ja dopiero dziś na mojego/naszego ukochanego bloga dodaje wspomnienie z kolejnej podróży. Wyjazdy z zespołem są bardzo specyficzne i tak wyjątkowo szczególne. I tym razem nie było inaczej. Cieszę się, że należę do tej grupy roztańczonych, rozśpiewanych ludzi w rożnym wieku. Dzięki przynależeniu do zespołu mam możliwość zwiedzania różnych stron świata i przeżywania chwil, których nie da się przeżyć na żadnych innych organizowanych wycieczkach. Ta była krótka ale bardzo intensywna. Pojechaliśmy na zaproszenie Stowarzyszenia Polsko-Francuskiego. Wyjazd był bardzo udany - i jak to bywa podróż sama w sobie była kolejnym odkryciem. Najbardziej dotknęło mnie to, co mogłam zobaczyć, co dostrzegłam w drugim człowieku. Poznałam pewną babcię, która jest Francuzką. Od urodzenia mieszka we francuskim mieście Reims i pewnego razu pokochała Polskę, a dokładniej Kraków. Ujrzałam ją już na początku występu na scenie. Ta starsza kobieta jest miłośniczką tańców ludowych a przede wszystkim naszego pięknego Krakowa. Zwróciła moją uwagę gdyż jako jedyna spośród tamtejszych osób obecnych na naszym koncercie, była z nami zjednoczona w 100%. Stała przebrana w strój krakowski, który jak się później dowiedziałam, sama sobie zakupiła, będąc na wycieczce w Krakowie i krzyczała z całych sił, choć nie miała ich specjalnie dużo przez swój podeszły wiek. Wołała „Viva Polonia! Viva Kraków!”. Widok ten był po prostu bezcenny. Nie mogłam się skupić na występie, ponieważ miłość do mojej ukochanej babci Stasi sprawia, że wszystkie inne babcie stają mi się bliskie. Mam wielki szacunek do starszych ludzi i sam ich widok, uśmiechniętych i wesołych, budzi we mnie ogromne emocje, najbardziej podziw i wzruszenie. Twierdzę, że trzeba mieć bliski kontakt ze starszymi ludźmi i czerpać z ich mądrości życiowej jak najwięcej. Potrafią być bardzo inspirujący i przekazują lekcje, których nie da się dostać nigdzie indziej, co wiem z autopsji, bo moja babcia Stasia jest najbardziej niepowtarzalną i niesamowitą babcią, którą kocham ponad życie, ale o tym napisze specjalna notkę. Wracając do francuskiej babci. Po koncercie podeszłam do niej z koleżanką, która biegle mówi w jej języku żeby móc ją poznać. Babcia Claude, bo tak pięknie ma na imię, mówiła bardzo niewiele i niewyraźnie. Nie wiem dlaczego. Może taki miała dzień, może jakieś dolegliwości zdrowotne przeszkadzały jej w porozumiewaniu się a może była tak poruszona samym naszym widokiem i zaistniała sytuacja, że nie potrafiła zbyt wiele powiedzieć. Nie wspomniałam o najważniejszym. W jej oczach widziałam niesamowity blask radości z życia, mimo że jest już u jego schyłku. Zobaczyłam miłość do Polski i pasję, wielką pasję do tańca ludowego i Krakowa. Po co ja w ogóle o tym piszę? Nie lubię być przecież tak bezpośrednia w swoich myślach przekształcanych w słowa. A jednak teraz chcę, bo ta kobieta swoją osobą pokazała jak można cieszyć się życiem i własną pasją bez względu na upływający czas, miejsce zamieszkania i stan zdrowia. Zapamiętam uśmiechniętą Claude na bardzo długo. Na koniec naszego spotkania przytuliłam ją i w myślach powiedziałam „do zobaczenia w drugim życiu”. Wiem, bardzo smutne, ale mam świadomość, że mogę już jej "tutaj" więcej nie zobaczyć. Oprócz świadomości mam też nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu obie będziemy wciąż szczęśliwe, tak jak teraz. Mimo wszystko...
P.S. Podróże nadają sens.





























1 comment: